Chociaż przepisy ustawy o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego (tzw. ustawa deweloperska albo u.o.p.n.) weszły w życie 29 kwietnia 2012 r., za sprawą trwania procesu inwestycyjnego oraz przepisów przejściowych ustawy na jej pełne działanie będziemy musieli poczekać przynajmniej kilkanaście miesięcy. Spróbujmy zastanowić się co dobrego i co niekorzystnego niesie za sobą ta zmiana uwarunkowań prawnych dla deweloperów?
Uchwalenie, a po 6 miesiącach wejście w życie przepisów u.o.p.n. część deweloperów śledziła bardzo uważnie (m.in. wypowiadając się krytycznie o jej przepisach), inni mało się tym interesowali, przynajmniej do ukazania się większej ilości artykułów prasowych na temat ustawy wiosną 2012 r. Przepisy określające w sposób szczególny relacje pomiędzy przedsiębiorcami a ich klientami w danej branży nie są niczym nadzwyczajnym: od lat znają je przedsiębiorcy z bankowości, ubezpieczeń, turystyki, a nawet handlu detalicznego. Nie ma zatem co protestować przeciwko ustawie deweloperskiej jako takiej, bo jej wprowadzenie i tak by kiedyś nastąpiło – podobnie jak w innych państwach Europy. Lepiej przyjrzeć się jej skutkom.
Kupujesz mieszkanie? Sprawdzimy Twoją umowę
Najpierw zmiany nie do końca korzystne dla deweloperów. Ustawa inaczej niż dotychczas kształtuje relacje deweloperów z bankami oraz nabywcami. Na skutek oparcia ochrony nabywców zawierających umowy deweloperskie o instrument mieszkaniowego rachunku powierniczego, deweloper musi porozumieć się z bankiem co do otwarcia i prowadzenia takiego rachunku – bank natomiast tego nie musi. W konsekwencji deweloper jest nie tylko klientem banku z racji zaciągniętego w nim kredytu na prowadzenie inwestycji, ale również z uwagi na prowadzona przez bank obsługę wpłat pochodzących od nabywców. Innymi słowy banki dostały do rąk drugi sznurek – obok „kredytowego” – za który mogą pociągnąć w dół całą inwestycję oraz dewelopera, stając się panami życia i śmierci przedsiębiorców z tej branży. Do wyboru dewelopera pozostaje jedynie czy ten sam bank będzie kredytował inwestycję i prowadził rachunek powierniczy czy też będą to różne instytucje.
Po drugie odmianie uległy też relacje dewelopera z klientami. Nie rozpisując się szczegółowo w tym miejscu na ten temat – gdyż rozwinę tę kwestie w wielu odrębnych wpisach – razem z wprowadzeniem ustawy deweloperskiej deweloperom nie wolno już wobec klientów zachowywać się w sposób dla siebie wygodny, choć niekorzystny dla nabywców. Swoboda gospodarcza deweloperów została ograniczona w dwojaki sposób: są zmuszani do spełniania nowych obowiązków (np. przygotowanie i udostępnienie prospektu informacyjnego, posiadanie rachunku powierniczego) i jednocześnie obowiązują ich nieistniejące wcześniej reguły – np. wskazujące kiedy nabywca może odstąpić od umowy deweloperskiej, czy dokładniej wskazujące na elementy treści umowy. Pośrednim skutkiem ustawy w tej mierze będzie dla dewelopera konieczność zaangażowania prawników, którzy pomogą mu dostosować ramy prowadzonej działalności do nowych wymagań. Globalnie patrząc na ten problem konsekwencją wprowadzenia ustawy deweloperskiej są wyższe koszty działalności. Mogą one – jako samodzielny czynnik albo razem np. z trudnościami w osiągnięciu porozumienia z bankiem – doprowadzić do wycofania się z rynku części deweloperów, którzy nie są w stanie przygotować się do prowadzenia działalności w nowych warunkach prawnych, ale też – co ma niebagatelne znaczenie – w obecnej sytuacji gospodarczej.
Co zatem deweloperzy mogą zyskać na ustawie deweloperskiej? Poprawie może ulec wizerunek całej branży, dotychczas kojarzonej wśród nabywców głównie z nieuczciwością, nieliczeniem się z klientami oraz wysokim ryzykiem. Środowisko deweloperów ma okazję wypromować instrumenty ustawy deweloperskiej wśród klientów w taki sposób, by uświadomić im, że kupowanie nieruchomości w fazie budowy nie wiąże się z takim ryzykiem jak wcześniej. To może przełożyć się na większą liczbę zainteresowanych nabywców, a w dalszej perspektywie na zmniejszenie stopnia finansowania inwestycji z kredytu.